Grzałki w chłodnicach

Kończą się ferie i w poniedziałek dzieci wracają do szkoły. W Warszawie przez ostatnie dwa tygodnie zimy nie było. Na wawrzyszewskich podwórkach leżą malutkie łaty śniegu i bałwan ulepiony nie wiem z czego.foto:bloki_to_my

Jeżeli nie w Warszawie, to gdzie jest zima? Na dalekiej północy. Tam, gdzie nikt nie chce się zapuszczać. Tam, gdzie jeżdżą reporterzy, żeby ludziom zadać pytanie: co tu robisz? Zima jest w Workucie. Ludzie tam normalnie żyją. Mieszkają w blokach. Jacek Hugo-Bader pisze w Rajskiej dolinie wśród zielska*:

Władysław Dżebraiłowicz dał ogłoszenie, że szybko sprzeda nową, fabrycznie opakowaną sypialnię produkcji polskiej. Za meble chce 7 tysięcy rubli. (…) Kiedy do nich przyszedłem pieścił swoje nowe żyguli pod blokiem. Właśnie odkurzał tapicerkę.

Zawsze mnie interesowało, co ludzie robią, by w tym klimacie samochody jeździły. W Polsce przy 20-stopniowym mrozie połowa właścicieli nie może uruchomić swych pojazdów. Na północy Rosji pod silnik samochodu wsuwa się zwykłą kuchenkę gazową, by rozgrzać nieco olej. Przy tutejszych mrozach olej jest gęsty jak smoła, więc akumulator nie może zakręcić silnikiem. Można też gorącą wodą polać kolektor, żeby ogrzać pierwszy haust powietrza, który silnik zaciągnie przy zapalaniu. Inny prosty sposób polega na wpuszczeniu do filtra powietrza kropli eteru. Eter z powietrzem tworzy bardzo wybuchową mieszankę, która mogłaby uruchomić nie tylko samochód, ale i statek kosmiczny. To niebezpieczny i, jak dwa pozostałe, dziadowski sposób. Silniki bardzo ich nie lubią.

Większość wlaścicieli na własną rękę montuje w chłodnicach grzałki, takie jak do gotowania wody. Na noc stawiają samochody pod domami, spuszczają z okien kable i podłączają ukochane maszyny do prądu, tak że płyn chłodzący i silnik cały czas są lekko ciepłe. Oczywiście każdej nocy trzeba zanieść akumulator do mieszkania.

*Jacek Hugo-Bader W rajskiej dolinie wśród zielska, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2010, strony 322-333.