Blok nad rzeką Leną

W Warszawie wiosna w pełni. Lada moment na Mokotowie zaczną kwitnąć drzewa owocowe. Czy dla kogoś pierwsze jaskółki mogą zwiastować kłopoty? Po odpowiedź na to pytanie wracamy na Syberię. Pisaliśmy wcześniej, jak wygląda zima w Workucie. A jak jest wiosną w Jakucku?

“W dzielnicy Założnej mróz jest zbawieniem.

Mróz trzyma tu otoczenie, środowisko, glebę w rygorystycznej dyscyplinie, w żelaznym porządku, w mocnej i stabilnej równowadze. Osadzone na zamarzniętej, twardej jak beton ziemi, domy stoją prosto i pewnie, po ulicach można chodzić i jeździć, koła nie grzęzną w oślizłych trzęsawiskach, buty nie zostają w mazistej brei.

Wystarczy jednak (…), żeby przyszło ciepło.

Wypuszczone z uchwytu mrozu domki wiotczeją i osuwają się w głąb ziemi. Domki te już od wielu lat stoją znacznie poniżej poziomu ulicy, ponieważ, postawione kiedyś na wiecznej zmarzlinie, swoim ciepłem wyrobiły sobie w zlodowaciałej glebie nisze, w których z każdym rokiem pogrążają się coraz bardziej. Każdy domek stoi w osobnym i coraz głębszym dołku.jakuck_drewniane

Teraz fala kwietniowego ciepła uderza w dzielnicę Założną i jej koślawe, biedne domki wykrzywiają się, pokracznieją, rozłażą i przysiadają jeszcze niżej w ziemi. Cała dzielnica kurczy się, maleje, zapada tak, że w niektórych miejscach widzimy już tylko dachy – jakby wielka flota łodzi podwodnych stopniowo zanurzała się w morzu. (…)

Przyroda jest na Syberii ekstremalna, wszystko jest tu gwałtowne i skrajne, więc jeżeli błoto w Jakucku zalewa domy, to nie jest to żadne kapanie, ciurkanie rozwodnionej szarociemnej mazi, tylko atak rozpacianej lawiny, która nagle i niepowstrzymanie rusza w kierunku ganków i drzwi, zapełnia przejścia i podwórza. Ulice jakby występują z brzegów i wlewają się do domków Założnej. (…)

Podobnie jak dzielnice slumsów w Ameryce Łacińskiej (Favelas w Rio de Janeiro, Callapas w Santiago de Chile itd.) dzielnica Założna w Jakucku jest zamkniętą strukturą. Bieda, brud i błoto tworzą tu jednolity, koherentny, spójny krajobraz, w którym wszystkie elementy wiążą się wzajemnie, są współzależne. Jak okiem sięgnąć, nie ma tu żadnych kontrastów, żaden symbol dobrobytu nie unosi się ponad pejzaż ubóstwa. Istotą takich zamkniętych struktur jest to, że nie można tu poprawić jakiejś jednej poszczególnej rzeczy – natychmiast na przeszkodzie staną inne elementy i ogniwa struktury. Nie można na przykład sprawić, aby ludzie mieli czyste buty: wszechobecne błocko na to nie pozwoli.

Dzielnicę Założną można tylko zburzyć, a jej mieszkańców przenieść do nowych domów. Rzecz jednak w tym, że te nowe, ostatnio zbudowane domy nie są wiele lepsze. Być może są nawet gorsze. Ledwie zbudowane bloki z wielkiej płyty są już krzywe, popękane, tynk płatami poodpadał ze ścian. Woda ciepła i zimna, cała kanalizacja prowadzona jest rurami, które biegną na zewnątrz domów i przecinają podwórza, place, ulice we wszystkich kierunkach. Rury te, owinięte w pakuły i szmaty, w różne blachy i taśmy metalowe, powiązane dodatkowo drutem i sznurami – widać wszędzie.jakuck_bloki2

Rury często pękają. Jeżeli jest zima (dziewięć miesięcy w roku), w miejscu pęknięcia tworzy się szybko ogromna góra lodowa, której nikt później nie usuwa. Góry te widać to tu, to tam – masywne, ciężkie, połyskujące w słońcu. Ta gmatwanina rur, przewodów, kolanek, kranów, wśród której przechodzą ulice, sprawia, że nowe dzielnice Jakucka wyglądają jak wielkie hale fabryczne, których nie zdążono jeszcze pokryć dachem.

W jednej z takich hal-dzielnic stoi długa, cierpliwa kolejka. Podchodzę bliżej do stoiska, przy którym pracują dwie ubrane w białe fartuchy sprzedawczynie. Chcę zobaczyć, co sprzedają, na co czeka ten tłum skulonych i tupiących nogami ludzi. Sprzedają tort. Jeden rodzaj tortu, jeden typ, z jednym, identycznym wzorkiem z różowego kremu. Tort bierze się ot tak – prosto w ręce. Ciasto nie rozleci się, jest zamarznięte na kość.”*

Powyższy fragment pochodzi z książki Ryszarda Kapuścińskiego Imperium, z jej drugiej części Z lotu ptaka. Składające się na nią reportaże, z lat 1989-1991, opisują podroż Kapuścińskiego po przechodzącym transformację Związku Radzieckim. Od tamtej pory wiele się zmieniło. Z pewnością nie ma już kolejek po tort. Ale – jak widać na zdjęciach z Google maps – rury ciągle biegną nad ulicami. Wieczna zmarzlina przetrwała komunizm i jego upadek.

*Ryszard Kapuściński, Imperium, Czytelnik, Warszawa 1993, strona 187-190

wszystkie zdjęcia w tym wpisie: google maps street viewjakuck_bloki_rury1

Grzałki w chłodnicach

Kończą się ferie i w poniedziałek dzieci wracają do szkoły. W Warszawie przez ostatnie dwa tygodnie zimy nie było. Na wawrzyszewskich podwórkach leżą malutkie łaty śniegu i bałwan ulepiony nie wiem z czego.foto:bloki_to_my

Jeżeli nie w Warszawie, to gdzie jest zima? Na dalekiej północy. Tam, gdzie nikt nie chce się zapuszczać. Tam, gdzie jeżdżą reporterzy, żeby ludziom zadać pytanie: co tu robisz? Zima jest w Workucie. Ludzie tam normalnie żyją. Mieszkają w blokach. Jacek Hugo-Bader pisze w Rajskiej dolinie wśród zielska*:

Władysław Dżebraiłowicz dał ogłoszenie, że szybko sprzeda nową, fabrycznie opakowaną sypialnię produkcji polskiej. Za meble chce 7 tysięcy rubli. (…) Kiedy do nich przyszedłem pieścił swoje nowe żyguli pod blokiem. Właśnie odkurzał tapicerkę.

Zawsze mnie interesowało, co ludzie robią, by w tym klimacie samochody jeździły. W Polsce przy 20-stopniowym mrozie połowa właścicieli nie może uruchomić swych pojazdów. Na północy Rosji pod silnik samochodu wsuwa się zwykłą kuchenkę gazową, by rozgrzać nieco olej. Przy tutejszych mrozach olej jest gęsty jak smoła, więc akumulator nie może zakręcić silnikiem. Można też gorącą wodą polać kolektor, żeby ogrzać pierwszy haust powietrza, który silnik zaciągnie przy zapalaniu. Inny prosty sposób polega na wpuszczeniu do filtra powietrza kropli eteru. Eter z powietrzem tworzy bardzo wybuchową mieszankę, która mogłaby uruchomić nie tylko samochód, ale i statek kosmiczny. To niebezpieczny i, jak dwa pozostałe, dziadowski sposób. Silniki bardzo ich nie lubią.

Większość wlaścicieli na własną rękę montuje w chłodnicach grzałki, takie jak do gotowania wody. Na noc stawiają samochody pod domami, spuszczają z okien kable i podłączają ukochane maszyny do prądu, tak że płyn chłodzący i silnik cały czas są lekko ciepłe. Oczywiście każdej nocy trzeba zanieść akumulator do mieszkania.

*Jacek Hugo-Bader W rajskiej dolinie wśród zielska, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2010, strony 322-333.